Jak wyglądało życie codzienne w największym gotyckim zamku Europy? Dlaczego Krzyżacy wybrali właśnie Malbork na swoją siedzibę? W piętnastym odcinku AmberPodcast przenosimy się do jednej z najbardziej imponujących twierdz średniowiecza. Wraz z przewodniczką, Panią Katarzyną Czaykowską, odkrywamy początki historii Zamku Krzyżackiego, tajniki jego budowy, codzienne obowiązki zakonników oraz wyjątkową architekturę zespołu zamkowego. Poznajemy kulisy średniowiecznych uczt, rolę koni, bursztynu i piasku w krzyżackim państwie oraz dowiadujemy się, co sprawia, że ta gotycka forteca wciąż budzi zachwyt. Włącz AmberPodcast i odkryj Malbork z zupełnie nowej perspektywy!
Anna Kordecka: Witajcie w nowym odcinku AmberPodcast. Tym razem przenosimy się do jednego z najbardziej imponujących zamków Europy – Zamku Krzyżackiego w Malborku. To miejsce, w którym historia ożywa w każdym zakamarku – od potężnych murów, przez średniowieczne krużganki, po sale, w których podejmowano kluczowe decyzje wpływające na losy państwa.
To pierwszy z dwóch odcinków poświęconych tej niezwykłej twierdzy i kolejna część serii turystycznej Odkrywamy region pomorski, powstającej we współpracy z Pomorską Regionalną Organizacją Turystyczną. Nasz gość, Pani Katarzyna Czaykowska, przewodniczka i pasjonatka gotyku, opowie nam o niezwykłej historii zamku, jego tajemnicach i współczesnych atrakcjach, które przyciągają turystów z całego świata.
Witam serdecznie.
Katarzyna Czaykowska: Witam.
Anna Kordecka: Rozmowy o zamku nie sposób nie zacząć od jego historii. Jakie były okoliczności powstania zamku i dlaczego Krzyżacy wybrali akurat Malbork na swoją siedzibę?
Katarzyna Czaykowska: Krzyżacy, jak wiemy, a ci co nie wiedzą, to się właśnie dowiedzą, zostali zaproszeni, żeby rozprawić się z Prusami – to był taki lud.
Pan Marek Stokowski, osoba, która była kustoszem na zamku w Malborku, w jednej ze swoich wypowiedzi nazwał Prusów indianami północnej Europy. Bo ich już nie ma, oni się wtopili. Ale kiedyś, kiedy byli, to zapędzali się – zapędzili się i do Gniezna, i tam gdzieś pod Warszawę się zapędzali. I Krzyżacy zostali zaproszeni, bo jak się miało kłopot z sąsiadami w średniowieczu, to się wzywało krzyżowców.
I takimi właśnie troszkę bezrobotnymi, troszkę może szukającymi swojego miejsca na ziemi, byli Krzyżacy. Jedna z trzech wielkich zakonnych korporacji. I przyjechali, podjęli zaproszenie. A skoro już się tutaj posadowili, poradzili sobie z tymi Prusami bardzo szybko, bo pięćdziesiąt lat im to zajęło.
Oni mieli inne uzbrojenie. Poza tym, jak się mawia, Krzyżacy byli menedżerami wojen, w związku z czym świetnie potrafili zarządzać i uzbrojeniem, i wojskowością – wszystkim. Jak już sobie poradzili – i od razu mówię, oni tych Prusów nie wytłukli. Owszem, były bardzo krwawe powstania pruskie, jeden z książąt, jak to mówimy dzisiaj, byśmy powiedzieli polskich, w tych krucjatach brali udział książęta.
Ale tych Prusów nie eksterminowano. Cały czas myślimy tymi sienkiewiczowskimi, takim sposobem sienkiewiczowskim. Oni się wtopili w życie. Jak z mrówkami Faraona – nie da się wytępić, to trzeba pokochać. Wielu Prusów się konwertowało. Krzyżacy stwierdzili: dobra mamy ludzi, to trzeba zacząć budować sobie miejsce.
Wybrali akurat Malbork. I tak na dobrą sprawę to nie wiadomo dlaczego. Czy dlatego, że na takim skraju wysoczyzny sobie stoi? Ta wysoczyzna się obniża i na tym takim ostatnim, nie fachowo to nazwę, górce, na ostatniej górce, postanowiono, że tu wybudujemy zamek. Niekoniecznie dlatego, że tak nam się chciało, tylko dlatego, że tam już ktoś mieszkał. Bo okazało się, że tam był właściwie taki laux, czyli jakbyśmy powiedzieli osada, aliem się to nazywało.
Skoro już ktoś tam mieszkał, to my też. Zaczęto budować. Była rzeka, spławna, dzisiaj jednak Nogat jest bardzo leniwy i właściwie nie wiadomo, w którą stronę płynie, bo on prawie stoi, ale kiedyś płynął bardzo wartko. W związku z czym – skoro mamy rzekę, skoro jesteśmy na takiej wielkiej płaszczyźnie, to budujemy. I wybudowali Marienburg.
Mawia się, że był w centrum państwa zakonnego. Jednak nie tak do końca. Po prostu to było dobre miejsce, bo można było wybudować kanał, nad którym były młyny, też od jeziora, bo tam dalej – wyżej, jak my to mówimy, na mapie jest jezioro, a z tym Nogatem można było współpracować. Tak powstał najpierw Zamek Wysoki.
To, co dzisiaj znamy jako Zamek Wysoki – zamek komturski. A skąd my wiemy, że komturski? Bo on był, oczywiście budowano go etapami, bo najpierw tam były północne skrzydła, potem były wschodnie, potem południowe i zachodnie ale w sumie zamknięto go w czworoboku – coś takiego jak na zamku w Gniewie. I wtedy wiadomo, jak jeździmy sobie po dawnym państwie zakonu krzyżackiego i widzimy takie w czworokącie murowane zamki – to tam mieszkał Komtur. Nie jakiś tam prokurator ani wójt, bo ci mieli zamki nie w czworokącie, tylko na przykład dwa, albo trzy skrzydła.
Skoro mamy już zamek, to w takim razie trzeba coś z tą ziemią zrobić, bo przecież mamy Żuławy. Zaczęto sprowadzać osadników. Osadnicy zewsząd, z państw niemieckich, z Mazowsza.
Prusowie też byli świetnymi zwiadowcami i tam się ich udało gdzieś upchać po wioskach. To sobie budujemy zamek i nastaje początek XIV wieku. Dla Gdańska to taki symptomatyczny czas, dlatego, że mówi się o tym, że krzyżacy zawładnęli Gdańskiem. Bo skoro był Nogat niedaleko Wisła, Wisła gdzieś uchodzi do morza, to trzeba by sobie to, gdzie uchodzi, wziąć. Przy tym bursztyn, piasek te ryby wszystkie, które tam jeszcze w Bałtyku żyły i te śledzie – to były takie prawdziwe śledzie. To budujemy, ten 1308, 1309 rok, tak się różnie podaje, skoro już mamy zamek, to go rozbudowujemy, bo nam potrzeba. Sprowadzamy się z Wenecji, bo wtedy krzyżacy przebywali w Wenecji.
Tam im się nie za bardzo udawało, tam było za blisko wszystkiego, a tutaj było daleko od wszystkiego. To był taki nowy teren, który można było świetnie zagospodarować. I zaczęli budować. I wybudowali sobie taką potężną twierdzę nad Nogatem, która robiła niesłychane wrażenie, bo ona była budowana od razu jako ośrodek władzy.
Kiedyś jeden z takich profesorów brytyjskich przyjechał specjalnie do zamku. Spędził w tym zamku dziewięć godzin, macając cegły, bo przecież cegły przede wszystkim – my nie mamy kamienia, w związku z czym cały ten kamień był sprowadzony ze Skandynawii, znaczy z dzisiejszego punktu widzenia ze Szwecji, albo z Estonii, bo my mamy cegłę, my mamy glinę.
I ów profesor napisał potem taką świetną zresztą rozprawkę, średniowieczne ośrodki władzy w ówczesnej Europie, czyli na świecie. I zaczął od Malborka, bo był największy i bardzo ważny. Dzisiaj jest ośrodkiem turystycznym, ale kiedyś był znany, chociażby z tego, że był, jak my to nazywamy, stolicą państwa zakonnego.
To było wyjątkowe państwo. Jak już sobie wybudowali taką wielką stolicę, to sobie też stworzyli państwo. To było państwo zakonne i jedyne w Europie, które nie miało długów. Więc zamek w Malborku musiał być potężny i dlatego też powstał.
Anna Kordecka: A ile lat, skoro Krzyżacy, wspomniała Pani, byli tacy świetni w zarządzaniu wojnami, czy byli równie sprawni w budowaniu?
Ile lat zajęło im wybudowanie zamku?
Katarzyna Czaykowska: Oni byli sprawni w budowaniu też i potęgi, bo oni byli znakomitymi gospodarzami. To takie nudne, bo to właściwie się mówi, że Krzyżak to powinien być taki tam rycerz, brzęcząca zbroja, miecz w garści i lata po polu bitwy, zza krzaka gdzieś tam i koniecznie w pawich piórach na hełmach, co jest absolutną nieprawdą, ale my to lubimy.
Natomiast oni byli przede wszystkim znakomitymi organizatorami i gospodarzami. Trudno jest powiedzieć, ile lat budowali, bo tak na dobrą sprawę, to skoro wiemy, że lata 1270-1280, ale to nie tak, że przyszedł, wybudował i już. Trzeba było przygotować, bo trzeba było spalować teren, trzeba było zwieść materiał, zrobić cegły.
Cegła, to tak około 3 lat, żeby wyrobić, bo najpierw trzeba przesezonować tę glinę, trzeba ją przygotować, potem trzeba uformować, wysuszyć i wypalić. A potem jeszcze sprawdzić, która jest dobra, a która nie. Notabene na zamku jest mnóstwo cegieł z odciskami psich łapek. Zresztą w lapidarium zamkowym jest taka z odciskiem stópki dziecięcej. Jak one się suszyły, to tamtędy różne towarzystwo przebiegało.
Trzeba było je dowieźć. Cegły najprawdopodobniej były wyrabiane po drugiej stronie Nogatu, tam, gdzie dzisiaj jest Kałdowo. Trzeba było zatrudnić do tego ludzi. Między innymi budowano ludźmi, mówiąc brzydko, najprawdopodobniej. Są różne teorie i są różne opowieści o budowniczych, bo my tak na dobrą sprawę wiemy, że był ktoś kto zarządzał, był inwestor czyli Zakon Krzyżacki ale nie było takiego pana Pieprztyńskiego, Iksińskiego, który by to budował.
Ale mawia się, tu znowu odwołujemy się do powszechnej opinii, że najlepszymi budowniczymi byli ludzie z dzisiejszego Śląska. Jest dużo analogii faktycznie do tych budowli śląskich. Czy historycy architektury odkryją, że kto inny budował? Nie wiem, może coś znajdą. W każdym razie budowano najprawdopodobniej to, co my uważamy znaczy historycy nam mówią, że po Wielkiej Wojnie, czyli lata 1409-1411, krzyżakom przestało się powodzić.
To znaczy musieli płacić kontrybucje, musieli wykupić jeńców, różnie bywało. Prosperity, najlepszy czas dla Krzyżaków, to był przełom XIV i XV wieku, wtedy rzeczywiście budowano, zresztą panował taki, mój osobiście bardzo ulubiony, wielki mistrz, panował przez 30 lat i umarł w sposób naturalny, Winrich von Kniprode.
Na dziedzińcu Zamku Średniego jest taki jeden z tych czterech wielkich mistrzów. On trzyma rękawice w jednej ręce, a u pasa ma sakwę z pieniędzmi, bo on pierwszy zreformował system monetarny w państwie krzyżackim, to była wyjątkowa postać. Zatem to były takie najlepsze czasy i wtedy najwięcej wybudowano. Czyli Zamek Wysoki unowocześniono, jak to się mówi, wybudowano Zamek Średni i to, co my nazywamy przedzamczem, czyli ten cały anturaż, przez który idziemy do bramy, żeby nam zeskanowali bilet, jak wchodzimy już tam na Zamek Średni.
Według wszelkich prawdopodobieństw później już Krzyżacy nie mieli tyle pieniędzy, ani takiego znaczenia, żeby budować dalej miasto. To, co zrobiono do końca Wielkiej Wojny to było to maksimum, mówi się, że do 1414-1415 roku. To te wały Plauena, gdzie co roku jest bitwa, znaczy oblężenie Malborka. I tak sobie trwał.
Teren zamku miał 21 hektarów. To rzeczywiście był prawie sześć razy większy teren od na przykład Wawelu. Więc potężne, to rzeczywiście był ogromny ośrodek władzy, robiący niesłychane wrażenie, bo jak się jedzie przez Żuławy, to tak jest płasko, płasko, płasko, nic, a potem nagle wystrzela nam zamek w Malborku. On rzeczywiście pewnie powodował to, że prawie że na klęczkach wchodzili.
Anna Kordecka: Z tego, co Pani opowiada to mnóstwo historycznych wydarzeń miało wpływ na to, jak ten zamek wygląda. Czy oprócz wspomnianego Zamku Średniego mieliśmy tam jeszcze zamek…
Katarzyna Czaykowska: Wysoki, średni i przyzamcze, czyli taka gospodarcza część, tam się znajduje dzisiaj ośrodek konferencyjny Karwan, bo Karwan to był taki ogromny, my to czasami nazywamy, garaż, ale to nie był taki garaż-garaż, tylko to było takie miejsce składowania ciężkich wozów, naprawy kół, takie miejsce gospodarcze.
Tam była i piekarnia, i oczywiście browar, bo przecież musiał być. Tam była stajnia, historia mówi, zresztą plotka historyczna, która, jak się tę plotkę powtarza przez ileś set lat, to staje się historią, że tam była stajnia dla około 400 koni. Więc możemy sobie wyobrazić, że tylu gości mogło sobie tam wejść na zamek, jeżeli byli oczywiście zaproszeni.
No i tam były budynki gospodarcze, młyn, bo wiadomo było, że to było to przedzamcze i była bardzo ważna świątynia, kaplica, inni mówią kościół świętego Wawrzyńca z relikwiami. Bo to jednak państwo zakonu krzyżackiego, oni byli gospodarzami, oni byli inwestorami, oni byli menedżerami wojen, zarządzali państwem, ale cały czas to byli rycerze-mnisi, więc te relikwie podnosiły prestiż stolicy.
Anna Kordecka: Dobrze, a gdybyśmy, skoro już wiemy jak wygląda zamek, gdybyśmy się chcieli poczuć tak jak Krzyżacy, to jak wyglądałoby nasze życie codzienne?
Katarzyna Czaykowska: Nasze życie codziennie by wyglądało tak, że przede wszystkim trzeba by znać modlitwy, te takie główne, na pewno modlitwę do Najświętszej Maryi Panny, bo przecież jest patronką zakonu.
Ja tylko przypominam że zakon istnieje do dzisiaj, choć w zupełnie innej formie. To już nie są rycerze, tylko to jest zakon. Mają swoją siedzibę w Wiedniu. Jak ktoś będzie w Wiedniu, to warto sobie tam do nich zajrzeć. Natomiast koniecznie trzeba by te modlitwy znać. Jeżeli ktoś miał problem z nauczeniem się, to musiał, jak to się mówi slangiem, uderzyć do wielkiego mistrza i prosić o przesunięcie terminu.
Tam było parę miesięcy, ale to byli ludzie czynu, więc nie za bardzo mieli czas. Nie byli piśmienni, więc to też był problem. Poza tym trzeba było znać regułę, a jeżeli się tej reguły nie znało, to było kiepsko, bo trzeba było prosić kogoś, kto by tę regułę wytłumaczył. Ona nie jest jakaś gruba w porównaniu z regułą zakonu benedyktynów.
Taka bardzo cieniutka reguła bo to jest reguła praktyków, a nie teoretyków. Zresztą oni mieli wikarych, żeby się modlili, bo skoro z tymi modlitwami było różnie to ktoś to musiał robić. Trzeba było uczestniczyć w godzinach liturgicznych, czyli to co my spłycamy do takiego stwierdzenia, że co trzy godziny trzeba było lecieć się modlić.
Faktycznie, ludzie średniowieczni tak żyli, więc to nie był żaden ewenement, to tylko my mamy dzisiaj problem, jak budzik zadzwoni. Natomiast oni rzeczywiście żyli według godzin liturgicznych. Oczywiście było jedzenie – dwa razy dziennie jedli. Było mnóstwo zajęć. Jak się ogląda filmy, to ci rycerze tacy piękni są i tak pięknie ubrani.
Niektórzy nawet wozili takie pudełeczka z perfumami. Natomiast oni byli wszyscy bardzo zajęci. Każdy miał swoje zadanie do wykonania. Tam byli tacy, którzy się opiekowali, oczywiście zbrojownia, bo zbrojownia była bardzo ważna, tym bardziej, że oni tej broni nie mieli na własność. Więc ona musiała być na tyle zadbana, żeby można ją było po prostu wydać z arsenału w razie czego.
Zarządzali właściwie wszystkim, począwszy od zbierania piasku, który był niesłychanie ważny, bo z piasku robiono klepsydry przecież – to szło wszystko na eksport, poprzez zmonopolizowanie handlu bursztynem, bo dzisiaj sobie możemy nosić różne pierścionki i wisiorki, a kiedyś to było zabronione, trzeba było mieć specjalny przywilej, żeby wyjść na plażę i ten bursztyn przeważnie był przerabiany na różańce. Bo to było najważniejsze i to też szło na eksport. Ale również nadzór nad wszelką hodowlą, bo przecież konie krzyżackie miały niesłychane znaczenie. Były różne konie, konie pocztowe, ale też był taki prototyp czołgu, czyli taki koń, na którym rzeczywiście mógł taki Krzyżak w zbroi usiąść. I też musiał być ktoś, kto tym zarządzał.
Także oni byli szalenie zajętymi ludźmi, to nie byli tacy piękni panowie, którzy sobie siedzieli i tylko tam jedli i pili. Owszem jedli i pili, ale to w wyjątkowych okazjach, kiedy na przykład były jakieś wizyty oficjalne, a tych było sporo, bo to była stolica, to był dom główny.
Anna Kordecka: Właśnie, skoro już jesteśmy przy jedzeniu i piciu, jeżeli już spotykali się na takich organizowanych wielkich uroczystościach, to co jedli i co pili?
Katarzyna Czaykowska: Sprowadzali wina i to różne, do tego były piwnice, zresztą na zamku jest piwnica. Tak mówiąc prywatnie, jako dziecko byłam przekonana, że jak dorosnę, to będę mogła tego wina się napić, ale nie. W Gdańsku na przykład ważono 18 rodzajów piwa i część tego piwa szła na stół wielkomistrzowski, bo przecież Gdańsk był konturstwem.
Sprowadzano, tak jak wspomniałam wina – różne wina, bo przecież do dzisiaj pije się różne wina, może nie było ich aż tyle, ile dzisiaj, ale na pewno był wybór, dlatego że trzeba było odpowiednie grupy z różnych królestw przyjąć w różny sposób. To, co wprowadzili, właściwie to było chyba novum, bo krzyżacy używali cukier, na przykład do posłodzenia jakichś tam potraw.
To, na co my dzisiaj narzekamy że wszędzie cukier, to do deserów był cukier, a cukier sprzedawano, czyli sprowadzano w głowach. Nie wiem, na ile to jest sprawdzona informacja, ale niezwykle nośna, jeżeli chodzi o powieści o tym, jak gospodarowali pieniędzmi i ile ich mieli, że głowa cukru kosztowała tyle, ile wynosiła jej waga.
Wiadomo, jak ktoś się przejdzie po zamku w Malborku i trafi do kuchni konwentu na Zamku Wysokim, to jest taka głowa soli i tam jest ten cukier też, więc można sobie porównać. Do czego go używano? Właśnie tak jak mówiłam, chociażby do posłodzenia tak zwanych deserów. Przy czym jabłka, ponieważ są bardzo soczyste, były używane do spłukania leków jakichś tam w dół.
Jedzono bardzo dużo mięsa. Powiedzielibyśmy dzisiaj, że dość ciężka dieta była, były różne sosy, takie ostro-kwaśno-słodkie, ale na pewno nie mdłe. W ogóle średniowiecze nie było mdłe pod żadnym pozorem. Było dużo różnych pasztetów, jedzono też ptactwo. Ponieważ mnóstwo zwierzyny było w lasach, a lasy nie były tak daleko, dlatego, że wystarczyło przekroczyć Wisłę i na przykład taka miejscowość Grabiny Zameczek na Żuławach tam były lasy.
Tam polowano, w związku z czym polowano na wszystko, co się ruszało i nie uciekało na drzewo. Jedzono bardzo dużo owoców, z tym, że krążą takie opowieści, jak to my nazywamy, bajki mchu i paproci, że jedzono truskawki. To nieprawda, bo nie było truskawek ale były poziomki i różne jagody. Były owoce tak zwane egzotyczne, a więc te cytryny i pomarańcze rzeczywiście się pojawiały, a ryż był takim delikatesem i podawano go na ostro, ale i też na słodko, więc uczty były rzeczywiście wystawne.
Używano też płatkowe złoto, zresztą to nie nowość, bo Krzyżacy tego nie wymyślili, tylko, jak to mawiają, spapugowali, bo to już było kiedyś używane, więc czemu nie? Ponieważ to była, cały czas używam tej nazwy, stolica, bo rzeczywiście był to potężny ośrodek władzy, to czemu nie? Poza tym, jak się chciało być menedżerem wojny, to nasze powiedzenie zastaw się, a postaw się, to wcale nie wzięło się znikąd.
Anna Kordecka: Brzmi bardzo wykwintnie, aż chciałoby się uczestniczyć w takiej wieczerzy. Dobrze ale skoro już wiemy, jak wyglądał i wygląda zamek, jak wyglądało życie krzyżaków oraz co jedli i pili, to czy prawdą jest, że Zamek Krzyżacki jest największą gotycką budowlą w Europie?
Katarzyna Czaykowska: Tak. My to nazywamy największą stertą cegieł na północ od Alp.
Rzeczywiście jest największą gotycką budowlą, zamkiem właściwie. Niektórzy się oburzają, bo mówią, ale jak to, on jest w dużej mierze odbudowany? To powiedzmy inaczej – największym gotyckim założeniem obronnym, ale nie tylko obronnym, bo to była też rezydencja, to był ośrodek nie tylko władzy, ale i kultury, sztuki tej średniowiecznej. Zdecydowanie tak.
Dzisiaj to już nie jest 21 hektarów, może tam 17 powiedzmy z hakiem, 17,5, bo to lepiej brzmi, ale wciąż robi niesłychane wrażenie, pomimo tego wszystkiego, co przeżył i jak przeżył.
Anna Kordecka: A czy wiadomo z ilu cegieł został zbudowany?
Katarzyna Czaykowska: To jest świetne pytanie. Ja zawsze proponowałam, żeby po prostu policzyć, dlatego, że stopa chełmińska, to jest tak, jak ktoś ma numer buta 40-41, to tak mniej więcej długość cegły. One czasami były dłuższe, czasami były krótsze, ale można policzyć.
Natomiast słyszałam różne wersje. Słyszałam, że od 35 milionów, do około 48-50 milionów cegieł. Biorąc pod uwagę, że fundamentami na pewno były pale, na pewno były ogromne kamienie, te fundamentowe, które były sprowadzane. Bo mimo, że Żuławy to też jest krajobraz polodowcowy w pewnym sensie, ale my nie mamy takich wielkich kamlotów, żeby budować cokolwiek na nich.
W tak zwanym międzyczasie, mówiąc brzydko, w tych fundamentach już wchodziły cegły, więc potem to wyłaziło wszystko do góry, na zewnątrz. Jedna ze ścian, taki tak zwany mur zerowy w Pałacu Wielkich Mistrzów, ma ponad pięć, do sześciu metrów grubości, bo wiadomo że to jakoś ten zamek musiał stać.
Jak sobie policzymy te cegły, że tak prawie 30 na 15 na 9,5. Można zapomnieć dat urodzeń dzieci, wnuków, ale cegłę trzeba pamiętać. To tak sobie możemy policzyć ile tych cegieł jest. Właściwie każda liczba, bo my już w tej chwili chyba tego nie policzymy.
Anna Kordecka: Cóż takiego wyjątkowego jest w architekturze zamku oprócz oczywiście jego rozmiarów? Jak już Pani potwierdziła, jest to największy ceglany zamek na świecie.
Katarzyna Czaykowska: Przede wszystkim jest to zespół zamków, zespół zamkowy, tak będzie brzmiało lepiej i prawidłowo, bo tak powinniśmy o nim mówić, bo mamy zamek wysoki, zamek średni, mamy przedzamcze i właściwie jak wchodzimy do tego zespołu, to zaczynamy czytać tę opowieść ,,My, Krzyżacy” od tyłu, od ostatniej kartki, czyli wchodzimy przez ten ostatni etap budowy. Dopiero potem tak spokojnie spokojnie dochodzimy do tej pierwszej strony, czyli do Zamku Wysokiego.
To jest wyjątkowe, że mamy… Już pomijam wszystkie te kolumienki, te wszystkie cegły średniowieczne, te arcyciekawe symbole, bo to jest taka wielka księga. Ktoś kiedyś bardzo mądrze powiedział, że zamek w Malborku, ten zespół zamkowy, to jest jedna wielka księga nie do przeczytania. Natomiast to, co robi wrażenie i co właściwie widać z oddali, to jest wieża.
Na wieży z okazji świąt powiewa flaga polska i to tak dostojnie wygląda. Ona została odbudowana po II wojnie światowej i właściwie to chyba każdy powinien wejść na tę wieżę, bo widok stamtąd jest oszałamiający i dopiero daje wrażenie potęgi zakonu. Zatem, co jest takiego w zamku? Właściwie to powinno nam powiedzieć – wszystko.
Anna Kordecka: Bardzo dziękuję Pani Katarzynie Czaykowskiej, która opowiedziała nam o początkach historii Zamku Krzyżackiego i codziennym życiu Krzyżaków.
W kolejnej części naszej rozmowy poznamy jego dalsze losy: dowiemy się, jakie wydarzenia wpłynęły na jego wygląd i jakie skarby skrywają się w jego wnętrzu. Odkryjemy dzieła sztuki bursztynniczej, a także inne atrakcje, które czekają na turystów w Malborku.
Zapraszam do wysłuchania kolejnego odcinka i do usłyszenia!